Towarzystwo Przyjaciół Skawiny

SKAWINA – MÓJ DOM, MOJE MIASTO

data dodania: 25 sierpnia 2016

W środę 15 czerwca br. we wczesnych  godzinach popołudniowych w Przedszkolu Samorządowym nr 6 można było zobaczyć śliczne widowisko, przygotowane przez grupę III oraz jej nauczycielki, panie Urszulę Kurlit i Agnieszkę Żmudę, a zatytułowane „Skawina – mój dom, moje miasto”. Było to podsumowanie projektu z zakresu edukacji regionalnej, realizowanego konsekwentnie od dłuższego czasu. Równocześnie był to pożegnalny podarunek  starszaków dla macierzystego przedszkola, bo jeszcze w tym miesiącu opuszczają je, by we wrześniu rozpocząć naukę w szkołach podstawowych.
W przedstawieniu przeplatały się tance, piosenki i inscenizowane obrazki z dawnych lat, ale nie była to zwykła składanka, o nie! Dzięki pomysłowości scenarzystek, pań Urszuli i Agnieszki, z luźnych punktów programu uczyniono spójną całość, opowiadającą o powstawaniu miasta, o problemach, życiu codziennym i zabawach jego mieszkańców, słowem – odbyliśmy wędrówkę w czasie, do epoki, gdy Skawina rodziła się i przeżywała swe lata dziecięce.
Całą oprawę muzyczną i choreografię opracowała Pani Barbara Filiciak. Trzeba było widzieć, z jakim temperamentem chłopcy wiedli swe partnerki w barwnym korowodzie, z jaką lekkością i wdziękiem dziewczynki okręcały się wokół chłopców, którzy przyklękli na jedno kolano, jak furkotały spódniczki, zapaski, wstążki, a od przytupywania zdawała się drżeć podłoga. Te dzieci na pewno nie będą miały kompleksów nieumiejętności tańczenia!
Wśród piosenek słyszeliśmy i stare, znane krakowiaki często uzupełnione skawińskimi motywami, śpiewkę o babce co to umarła w Skawinie i zupełnie nowe utwory poświęcone naszemu miastu, a łączące humor i liryzm, napisane potoczystym wierszem. Były one też dziełem Pani Barbary. Serdecznie gratulujemy talentu!
Tematyka scenek zaczerpnięta była z różnych źródeł: ze starych legend i kronik, z tradycji ustnej, a przede wszystkim – z pierwszej skawińskiej powieści, napisanej przeszło sto lat temu przez nieocenionego Henryka Różyckiego. Znalazł się tam nawet stary skecz o głuchawym Bartoszu, którzy przez dziesiątki lat wywoływał salwy śmiechu przy ogniskach i kominkach. Nie bez dumy informujemy, że w zorganizowaniu tekstów do tej części widowiska nasze Towarzystwo Przyjaciół Skawiny też ma swój udział.
Pomysłowo scenografia, opracowana przez Panie Karolinę Cichoń i Halinę Jadczyk pozwoliła nam zajrzeć na dwój Króla Kazimierza i na skawińskie wzgórze gdzie właśnie murarze wznosili zamek, a nawet na skawiński rynek, gdzie, jak wiadomo, przez stulecia odbywały się w czwartek jarmarki. Wszystkie te trudne wyzwania pokonano w świetnym stylu.
Prawdziwymi bohaterami tego spotkania z przeszłością były dzieci. W widowisku, które trwało ponad godzinę, uczestniczyły w s z y s t k i e starszaki. Żaden z małych aktorów nie wypadł nawet na moment ze swej roli – pełna koncentracja! U przedszkolnych dzieci!
Wielu malców wydaje się mieć zalążki talentu. Kiedy na początku akcji do Króla Kazimierza przybyli wysłannicy z wiosek nad Skawinką, by błagać o ochronę przed napadami barwałdzkich rycerzy – rabusiów, gdy rozpaczliwym gestem wyciągnęli ręce wołając „ratuj, Królu”, to dorosła widownia naprawdę odczuła dreszcz grozy. Inne oblicze Króla (Wiktor Pałka) ujawniło się w scenie z Babettą (Weronika Jarek). Śliczna jak obrazek Włoszka okazuje się samolubną, wyrachowaną, żądną wpływów intrygantką, wykorzystującą swój urok osobisty, by uzyskać miejsce na krakowskim dworze. Trudno było uwierzyć, że Weronika to dobre, grzeczne, a przede wszystkim – zaledwie kilkuletnie dziecko potrafi się tak przekonująco wcielić się w czarny charakter!
Świetnie odegrali swe role murarze, pokrzepiający się w przerwie w pracy winkiem (patrz – legenda o nazwie miasta). Byli to Karol Krasny, Antoni Wójtowicz, Hubert Piszczek i Gabriel Grabień. Przekupki na jarmarku zachwalały swe towary: garnki, kosze i inne mniej nachalnie a bardziej pomysłowo niż dzisiejsi akwizytorzy, a sąsiad (Artur Kupiec) przygłuchego Bartosza (Kasper Klimek) bez powodzenia usiłował wdać się w z nim w pogawędkę.
Wszyscy mali artyści spisali się koncertowo. W następny etap swej edukacji wejdą bogatsi i bez tremy, znający tradycję miejsca, gdzie stawiali swe pierwsze kroki. Trud Pań nauczycielek i współpracujących z nimi osób trudno przecenić. Dopisali również rodzice.
Powiedzieć, że impreza była na medal, to nic nie powiedzieć. To było wielkie przeżycie i estetyczne, i emocjonalne. Niestety – bardzo ulotne. Trzaskały wprawdzie komórki, robiono zdjęcia i filmiki, ale to trochę mało – może udałoby się sfilmować takie imprezy? Mógłby to być cenny materiał edukacyjny i dokumentacyjny.